Maryno to wieś położona ok. 20 km na wschód od Radomia i ok. 110 km na południe od Warszawy. Otaczają ją lasy Puszczy Kozienickiej, które są częścią Kozienickiego Parku Krajobrazowego. W najbliższej okolicy znajdują się „Trzy stawy” – byłe zbiorniki rybne oraz blisko dwustoletni „Buk Kościuszki” o obwodzie ok. 3 metrów i wysokości ok. 28 metrów. Maryno należy do gminy Jedlnia-Letnisko, na terenie której Władysław Jagiełło miał łowiecki folwark. Miasto Jedlnia-Letnisko leży nad zalewem, dookoła którego są liczne szlaki piesze i rowerowe.
Gdybyśmy opierali się tylko na informacji Wikipedii, to poza walorami turystyczno-klimatycznymi, nie znaleźlibyśmy żadnego szczególnego powodu by tu, w Marynie podjąć się budowy ośrodka/aszramu przeznaczonego dla wszystkich poszukujących ciszy, spokoju, harmonii i Boga. Sathya Sai Baba zawsze powtarza, że niczego, absolutnie niczego nie musimy szukać na zewnątrz, tak naprawdę wszystko jest w nas samych. „Od dnia, kiedy podjąłem się tej misji, jedynym celem, dla którego pracowałem i nauczałem, było uzmysłowienie wam, że naprawdę jesteście Bogiem, i że oprócz was samych, nie ma niczego innego, co mogłoby przeszkodzić wam w urzeczywistnieniu tego faktu.”.
Tym bardziej spytacie zapewne dlaczego tutaj, a nie w już istniejących świątyniach i świętych miejscach?
19 kwietnia 2008 roku w naszym domu w Chwaszczynie pojawił się Robert z kilkoma osobami towarzyszącymi. Przyjechali do nas dowiedziawszy się w Indiach, w aszramie Sathya Sai Baby, o moim istnieniu. Nigdy siebie nie nazywałem wielbicielem Swamiego. Pojawił się w moim życiu w tak naturalny sposób, że nawet jak pokazał mi się po raz pierwszy w swoim subtelnym ciele, to przyjąłem to tak spokojnie i normalnie jakbym przed sobą zobaczył od dawna znaną mi istotę, Ojca nas wszystkich, wręcz przyjaciela. Wg słów Swamiego, nie miałem przyłączyć się do Stowarzyszenia Sathya Sai Baby. Rozpoczęła się moja indywidualna nauka u Swamiego gdzieś koło roku 2000. Swami szybko oduczył mnie spoglądania na wszelkie formy Bogów, zacząłem się zwracać już do Boga bezforemnego, bezosobowego.
Robert, usłyszawszy o tym wszystkim, namówił mnie do przeprowadzenia pierwszych małych warsztatów w Marynie i stało się to początkiem długiej historii i naszej znajomości. W Marynie Robert przygotował mi także gabinet i lokum do częstych pobytów i wyciszania się. To w tym gabinecie po raz pierwszy dowiedziałem się, że dosłownie pośrodku gabinetu jest oś bardzo ważnego czakramu Ziemi, i że mam ten czakram ponownie uruchomić, bo coś spowodowało jego zamknięcie. Kiedy zgodnie z wewnętrznie usłyszaną instrukcją otworzyłem ponownie czakram, w miejscu tym zaczęły się dziać dziwne, piękne i przeróżne rzeczy. Podczas otwierania czakramu zaczęła się trząść ziemia, jakby wyrzucała brudy ją blokujące. Rury do wody popękały w dwóch miejscach, spadły słabo zawieszone szafki, popękały schody. Energia Ziemi, czakramu wychodzi z taką siłą z ziemi, że nogawki spodni po prostu fruwały. Był moment, że powiedziałem Robertowi, że bardzo ich przepraszam, że nie wiedziałem, że to tak będzie wyglądało. Wtedy usłyszałem dosadną odpowiedź „… a co tam, niech się dom rozwali, ale jest tutaj czakram!”.
Tak się zaczęła nowa historia tego terenu i trwa do dzisiaj. Odkryliśmy, że ten czakram to największa bateria dla portalu, którego środkiem jest miejscowość Głowaczów (więcej informacji). Rozpoczęła się codzienna praca w gabinecie, na czakramie Maryno.
W marcu 2011 roku, obok, po sąsiedzku, odbywał się zjazd liderów Stowarzyszenia Sathya Sai Baby. Kiedy zjazd się skończył, a wszyscy wyszli z budynku, nagle dom z niewiadomych przyczyn (wyremontowany) zaczął się palić. Kłęby dymu były wyraźnie odpychane przez energię czakramu w przeciwną stronę. Widziało to wiele osób, gdyż u Roberta odbywały się regresje prowadzone przez Iwonę.
Część sprzętu komputerowego, i nie tylko, wstawiono do gabinetu. Po zabiegach tego dnia i następnego, musiałem wszystkie osoby po sesjach w nocy dodatkowo oczyszczać. Co się okazało, na sprzęcie, który wstawiono mi do gabinetu było mnóstwo czarnej, lepkiej demonicznej energii. Wszystko trzeba było oczyszczać. Drugiego dnia podjęliśmy z Robertem próbę oczyszczania całego terenu mantrą Gayatri. Odśpiewaliśmy mantrę 216 razy z intencją oczyszczenia terenu. W nocy, około godziny 2:00-3:00 (spałem nad gabinetem), nagle mnie wybudziło i pokazano już oczyszczony teren. Świecił, a raczej gotował się przepięknym złotym kolorem.
Ale…, już wkrótce w regresjach prowadzonych przez Iwonę wyszło, że kiedyś ten teren zajmowało złote miasto, które potem znalazło się już w planie eterycznym, czy też raczej w świecie równoległym. Dom sąsiada tak naprawdę miał się spalić wg przekazów, by zlikwidować blokującą go czarną energię.
Po tych wydarzeniach w tym miejscu zaczęły się otwierać przejścia, portale, między innymi do Szambali, miast w światach równoległych, nawet w Ziemi. Zaczęły pojawiać się w Marynie różne świetliste istoty, goście z innych światów. Odkryliśmy różne artefakty energetyczne i miejsca mocy o energii wyższej od czakramu wawelskiego (wg słów radiestetów).
Nadal wykonywałem sesje w gabinecie w Marynie, Robert zaś zmienił wystrój groty, którą kiedyś wybudował jako relaksacyjną z dużymi kawałkami soli, była to wręcz grota solna. Kiedy woda gruntowa ją zalała, powstał pomysł jej osuszenia i zmiany wystroju. Znalazły się w niej różne geody kryształów, a ściany pokryto skałą krzemionkową. Odtąd grota miała tętnić wibracją światła i miłości.
Otwarcie groty (3-6.03.2016 r.) zbiegło się z przyjazdem Kasi z szatami Swamiego na Maryno. Szaty zostały wystawione w grocie. W trakcie podróży z Warszawy, kiedy zabrałem Kasię do Maryna, na zdjęciu Swamiego już w samochodzie zmaterializowało się wibhuti, święty popiół materializowany przez Awatarów.
Krótko po wizycie Kasi z szatami Swamiego, podczas jednego zabiegów, nagle zobaczyłem jak pulsuje mi krzyż utworzony z czakr na klatce piersiowej, tworzy się energetyczna klepsydra i… w mojej klatce piersiowej zaczyna bić Serce Chrystusowe. Wewnętrznie usłyszałem, że mam tego dnia zrobić wykład i opisać to zdarzenie. Wykład odbył się dla 17 osób zgromadzonych w grocie, gdzie Andrzej widział bijące Serce Chrystusa we mnie i ogromne ilości białego światła. Raz mu zniknąłem w świetle i zaraz potem pojawiłem się ponownie. Płacz, emocje sięgające zenitu i słowa Swamiego płynące przeze mnie: „Ta grota, to kamień węgielny pod coś znacznie większego, co powstanie w tym miejscu.”. Nie moje słowa, nie mój pomysł. Cóż mogłoby powstać tu, i to znacznie większego?
Podczas medytacji przy szatach Swamiego, zobaczyłem świątynię wybudowaną gdzieś obok. Miejsce centralne świątyni zajmowała cząsteczka stwórcza. Wtedy też zobaczyłem, że część osób przebywających w świątyni przewracała się i zasypiała w Duchu, jak podczas napełniania Duchem Świętym, część zaś obejmował potężny wir światła i osoby te… znikały!
Wszystkie te zdarzenia zachęciły nas do poszukiwania działki pod świątynię. Nie wiem kto, myślę, że Robert, miał pomysł, by obejrzeć działkę Bogdana. Działka bardzo nam się spodobała i energetyczne i fizycznie. Kiedy spytaliśmy Bogdana o ewentualny zakup, Bogdan uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że ponad 20 lat temu (był 2016 r.), napisał list do Sathya Sai Baby by na tej działce powstała świątynia i aszram. Poprzez sny Swami potwierdził, że w tym miejscu powstanie kiedyś świątynia. W 2016 r. nie udało się nam porozumieć co do zakupu działki. Następna próba została podjęta w 2020 r. i została sfinalizowana. 22 sierpnia 2020 roku w urodziny Pana Ganeshy (pomyślny czas), przez Kasię została poprowadzona i odprawiona Pudża do Ganeshy na pomyślną budowę w/w świątyni/aszramu w Marynie. Na drugi dzień na orzechach kokosowych zmaterializowało się Wibhuti. W medytacjach i podczas zabiegów, podczas warsztatów, liczne osoby opisują przeróżne wizje ze Złotym Miastem, wizje z istniejącego ośrodka itp. Przygotowania i uruchamianie terenu trwa już 14 lat, czyli podobnie jak w Muddenhali – tworzy się prawdziwa historia. Wizje mogą być różne, możemy je różnie odbierać, ale są liczne przykłady fizyczne i piękne historie, które w tym miejscu się wydarzyły i nadal wydarzają. To miejsce tworzą ludzie i Istoty Światła, które nam pomagają. Nie znamy prawdziwej starożytnej historii tego terenu, ale mam nadzieję, że następne lata odsłonią chociaż rąbek tych przeszłych czasów. Może Sathya Sai Baba odsłoni nam tę historię lub może następny awatar, Prema Sai.